Opowiadania

,,Marzenie" cz.1 Wstęp 


Gdzieś na oceanie istnieje mała wyspa, wyspa Lebos. Tam właśnie żyje dziewczyna o jedynie złotym sercu na tej wyspie. Ma na imię Rozalie. Była ona spokojna, lecz niecierpliwości również jej dopisywało. Posiada ona siostrę, na którą mówili Bel (wywodzi się to od imienia Bella). Strasznie się ona różni od charakteru Rozalie. Bel była nieśmiała a zarazem umiała postawić na swoim, a Rozalie była odważna i spokojna. Obie mieszkają z ciotką, gdyż ich mama odeszła kilka lat temu, podczas wyścigu konnego. A tata? Nikt nie wie gdzie jest bynajmniej matka im nigdy o nim nie opowiadała. Bel bardzo lubi dokuczać Rozalie, ponieważ ona nie odwzajemni jej bólu psychicznego ani fizycznego. Jest zbyt dobra. Zawsze pomaga innym. W większości jest samotna. jedyne wsparcie ma u cioci. Bel che w przyszłości zostać instruktorką jazdy ale wątpię, że to się zdarzy gdyż Bel jest strasznie nerwowa.

Pewnego słonecznego dnia Bel szukała Rozalie aby jej oczywiście trochę podokuczać. Rozalie siedziała pod drzewem czytając swoją ulubioną książkę ,,Przez most we mgle" Bel szukając jej poszła do kuchni aby nalać sobie trochę mleka. Z pośpiechem pobiegła do pokoju zapominając o siostrze. Stanęła przed oknem i pomyślała... Co by było gdybym miała konia?? Pewnie jeździłabym na nim, czyściła go i...
-Bella!! Zejdź do mnie na chwileczkę
-Ohh.. Znowu coś
Bel z agresją zeszła do ciotki.
-Co się stało ciociu?
-Nic, nic słonko po prostu cały czas siedzisz w domu. Bierz przykład z Rozalie.
-Właśnie Rozalie! Gdzie ona jest?!
-Na dworze. A coś się sta... ło?
Bel wybiegła nie dając dokończyć ciotce zdania.
-Rozalie ! Rozalie! Bel krzycząc zobaczyła ją czytającą książkę. Podeszła do niej
-Rozalie co ty robisz?
-Nie widać? Czytam książkę
-No tak, widać ale nie pogramy w coś lub nie wiem...
-Niestety nie, czytam książkę a przecież wiesz, że jak ja zaczynam to muszę ale to muszę ją skończyć.
-No wiem wiem, a gdy skończysz czytać ?
-Gdy skończę ... Nie wiem zobaczymy teraz możesz iść ? Proszę muszę się dowiedzieć jak odnajdą tego karego.
-No dobra.
Bel poszła do ciotki
-Ciociu?
-Słucham?
-Chcę powiedzieć, iż jestem już na tyle odpowiedzialna, aby posiadać własnego konia.
-Bel, słonko. Koń to bardzo wielka odpowiedzialność. Trzeba go karmić, mieć dla niego duże pole aby mógł się popasać. A ty przecież nie masz czasu na zajmowanie się koniem.
-Ale ciociu mogę wynająć kogoś.
-Ciekawe kogo?
-No a kogo by innego, Rozalie.
-Rozalie? Ona się przecież nie zgodzi.
-A zobaczysz ciociu, że się zgodzi!
Bel poszła z niepewnością do Rozalie, lecz gdy doszła na miejsce jej już tam nie było...
 
Z początku to może wydawać się nudnawe, lecz mam już zaplanowane na następną częsć trochę więcej akcji ;)










2 komentarze: